środa, 28 września 2011

Historia pełna wad

W krainie Niedoskonałości i Wad mieszkała pewna sympatyczna, aczkolwiek mocno niedoskonała para małżeńska. On, inteligentny i niecierpliwy, ona nazbyt miła i niezorganizowana. Jego denerwował jej brak zdecydowania, a ją jego bałaganiarstwo. Oj tak, niestety, mogła mówić i myśleć o tym godzinami, poświęcanymi niestety głównie próbie zorganizowania otoczenia...Dla jej małżonka temat „podziału obowiązków domowych” wydawał się być tak abstrakcyjny, jak dla niej, dajmy na to, fizyka kwantowa. Doprowadzało ją to nieraz do czarnej rozpaczy, pomieszanej z absolutnie najwyższych lotów zdziwieniem nad jego „ślepotą domową”.

Dla niego – dajmy jako pierwszy przykład łazienkowy - w sedesie mógłby wyrosnąć grzyb z kapeluszem, a bakterie mogłyby być wielkie jak biedronki. Na dywaniku łazienkowym mogłyby się nagromadzić włosy w ilości na perukę oraz wiele różnego rodzaju kulek i pyłków, zmieniających fakturę i kolor przedmiotu. I tak by nic nie zauważył.

Dla przywołanego w tej historii przedstawiciela płci brzydszej zlew pełen brudnych naczyń, garnków i patelni (wszystkich, które mieli) nie stanowiłby problemu. On pojechałby do supermarketu po nowe naczynia. Rzadziej (dużo rzadziej) – zmywając, fukałby na małżonkę „jak można pobrudzić tyle rzeczy”.

Na podłodze mógłby utworzyć się lepki film z plam po soczku, zupkach, mleku, biszkoptach i innych produktach spożywczych, a na meblach warstwa kurzu na popularną grubość „2 palce”. Mężczyzna ten nie widziałby żadnych przesłanek do sprzątania. Widoczność w mieszkaniu mogłaby zmniejszyć się o 50% przez brudne okna. Nie zauważyłby, co więcej – śmiała przypuszczać, że nie wiedziałby jak umyć okno (pomimo całej jego ponadprzeciętnej inteligencji).

Dla jej męża mogłoby nie istnieć mleczko do czyszczenia, płyn do naczyń i szczotka do zamiatania. Odkurzacz poznawał tylko wtedy, kiedy mu go wskazała.

Rozmyślała i rozmyślała, postanowiła jednak oddać sprawiedliwość Małżonkowi w  3 sprawach– zawsze prasował swoje koszule, coś tam gotował i czasem robił pranie (przede wszystkim swoich rzeczy, przy okazji wrzucając z ciemnymi skarpetami jej sweterek i białą bieliznę, gdyż nie uznawał podziału na pranie ciemne i jasne).

No i jeszcze oczywiście załatwiał te wszystkie sprawy z rachunkami. I dbał o samochód. No i jak już przez 2 tygodnie codziennie przypominała mu o zamontowaniu mikroskopijnej półeczki w kuchni, to ją zamontował. Nie mogła też nie wspomnieć, że gdy robił sam zakupy to zawsze kupował to, co było na liście (postanowiła w tym miejscu nie skupiać się na fakcie, że często lista była barrrdzo szczegółowo poddawana w jego wątpliwość). I wiele jeszcze rzeczy myślała, na przykład, że on ją strasznie denerwuje. I że za często się sprzeczają, ale tak właściwie to ona bardzo lubi, gdy ją obejmuje i przeprasza po tym sprzeczaniu...


wtorek, 27 września 2011

Rozmowa

- Cześć kochana, co robisz?
- Cześć. A właśnie skończyłam zmywać i zaraz będę robić Małej jeść. A Ty?
- A nic, siedzę, czekam na „Melodię”.  A co robi moje najukochańsze, mój skarbeniek śliczny, moja żabka najpiękniejsza?
- Gryzie mnie w rękę.
- Kochane maleństwo! A co jej robisz do jedzenia?
- Kaszę mannę lub kanapki, nie wiem jeszcze.
- Ty wiesz, co jej rób? Kaszę mannę, dla dzieci to dobre. Pamiętam, jak wam robiłam to jedliście wszyscy i to dużo.
- Dobrze, zrobię mannę. A byłaś po leki u lekarza?
- Byłam.
- Jakie leki dostałaś, te same? A jak badania, wszystko dobrze, mierzył ci ciśnienie, leki pomagają?
- Dobrze wszystko. Ucałuj to moje kochane cudeńko od babci!!!
- Ucałuję. Mamo, ty musisz brać te leki REGULARNIE, jak ci się skończą to nie czekaj tygodniami, tylko od razu leć do lekarza!
- Oj dobra, dobra.
- Nie „dobra”, ty musisz dbać o siebie, dla nas i swoich wnuków! Poza tym rzuć wreszcie to palenie! Powiedziałaś, że rzucisz, jak zostaniesz babcią.
- Rzucę, jak wnuki będą mówić „babcia”.
- No przecież mówi „ba-ba”.
- „Bab-cia”.
- Oj mamo, ja mówię poważnie. Zadbaj o siebie, przestań tyle solić na przykład. Przy Twoim nadciśnieniu musisz uważać na tę sól.
- Oj dobra, umrę najwyżej.
- …

„Jest na świecie piękna istota, u której jesteśmy wiecznymi dłużnikami. Matka.”

sobota, 24 września 2011

Przekąski dla mojej MP

Pamiętam, gdy moja Misia Pysia skończyła pół roku i poza oczywistą radością z jej nowych umiejętności przeżywałam obawy, czy będę umiała jej coś ugotować. No bo przecież nie samym mlekiem ten człowiek będzie teraz egzystował. Teraz ma 15 m-cy i nadal towarzyszy mi to uczucie, tylko teraz wzmocnione jest stresem w porze obiadowej, ponieważ, jak już kiedyś wspomniałam, mała Terrorystka nie zawsze lubi mamine, starannie przygotowane dla zdrowia wszystkich małych organów, posiłki.

Jak każda matka mam jednak kilka takich dań albo po prostu zwykłych gotowców, które MP wcina nawet bez krzywienia się. Są to głównie jedzonka na śniadanie, podwieczorek lub kolację, a więc m.in.:

1. Kasza manna na różne sposoby (sposób przyrządzania jest na opakowaniu):
a) na półpłynnie: gorącą kaszę mannę wykładam na miskę i od razu wykładam na nią rozgniecionego banana (¾ lub ½) prosto z lodówki (temperatury szybko się mieszają, a gdy jest za gorące obie naśladujemy „jak robi wiatrak” i dmuchamy na łyżeczkę);
- zamiast banana na kaszy umieszczam też np.: trochę bobofruta/ sok malinowy/ miód/ jogurt/ inny rozgnieciony miękki i słodki owoc/ utarte jabłko itp.
b) na gęsto: kaszy daję więcej na tę samą ilość wody, wykładam na miseczkę z płaskim dnem i zostawiam do zastygnięcia. Później kroję na małe kawałeczki, podaję z czymś ciapciowatym, np. rozgniecionymi truskawkami, bananem, utartym jabłkiem itp. To akurat preferuje jeść „sama”.

2. Kanapeczki z masełkiem (cienko) i np.:
- chudą, dobrą wędliną i pomidorem,
- żółtym serem i pomidorem,
- białym serem (zrobionym na twarożek z odrobiną cukru i mleka, ew. szczypiorkiem),
- serkiem wiejskim,
- „dżemem” zrobionym z utartego jabłka i banana lub dobrym, niskosłodzonym zwykłym dżemem,
- danonkiem lub bakusiem,
- raz nawet spróbowałam, w przypływie prawdziwej rozpaczy, kanapki z…keczupem,
- z samym masłem (raz nawet zrobiłam masło niechcący ze śmietany podczas jej „bicia”, a że dodałam wcześniej cukier to miałam słodkie masełko idealne dla Niejadki),
- z mozzarellą.

3. Domowe ciasto – biszkopt lub drożdżowe (raczej w małych ilościach).
4. Płatki ryżowe na mleku, również z czymś na wierzchu, bo inaczej nie zje. 
5. Gotowane warzywa z zupy lub osobno ugotowane, w małych kawałkach „do rączki”, najlepiej kolorowo i żeby „sama” jadła. 
6. Parówka (taka dla dzieci lub wysokogatunkowa, zawsze czytam etykiety!), podgrzana, drobno pokrojona z drobno pokrojonym plastrem pomidorka lub ugotowaną marchewką. 
7. Jajko na masełku (dosłownie na czubku łyżeczki), ze szczyptą soli, ugotowane w rondelku. 
8. Płatki typu np. kółeczka na miodzie, rozciamciane w ciepłym mleku (uwielbia to, ale muszę uważać z tym krowim mlekiem).
9. Ugotowane i rozgniecione jabłka.
10. Utarte jabłko z pokruszonym biszkoptem lub chrupkami kukurydzianymi i jakimś owocem.
11. Placuszki z pokrojonym w plasterki bananem i słodkim jabłkiem.
12. Do picia:
- herbatka granulowana (gotowiec),
- herbatka z suszonych liści mięty (niesłodzona),
- kakao (czasami),
- bobofruty, czasem wymieszane z wyciskanym własnymi rękoma sokiem z marchwi (tylko ja wiem, ile złości w sobie zduszę podczas tarcia i wyciskania tej marchewki – sokowirówki nie chce mi się brudzić dla jednego warzywa),
- przegotowana woda,
- to, co wyżebra, jak ktoś inny pije, bo uwielbia pić ze szklanki.

Poza tym, co powyżej, nie rezygnuję z przywilejów bycia matką XXI wieku i daję dziecięciu gotowe kaszki, jogurty z chlebkiem, serki itp.